Amerykanie chętni do budowy polskiej elektrowni jądrowej

Amerykanie chętni do budowy polskiej elektrowni jądrowej

Westinghouse może zbudować w Polsce pierwszą elektrownią jądrową. Sekretarz energii Stanów Zjednoczonych Rick Perry i minister energii Krzysztof Tchórzewski podpisali w Warszawie wspólną deklarację o wzmocnionej współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Przewiduje ona m.in. współpracę w rozwoju energetyki jądrowej. W rozmowie z WNP.PL Krzysztof Tchórzewski mówi, że strona amerykańska gotowa jest wesprzeć kapitałowo budowę elektrowni jądrowej w Polsce. Na wybór konkretnej oferty poczekamy jednak przynajmniej do 2020 r.

W rozmowie z WNP.PL minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział, że na 90 proc. decyzja o budowie elektrowni jądrowej w Polsce zapadnie jeszcze w 2018 r. Chociaż nie zostanie jeszcze wybrany dostawca technologii jądrowej.

O tym m.in. na początku listopada 2018 r. rozmawiali Krzysztof Tchórzewski i Rick Perry.

– Amerykanie potwierdzili gotowość wejścia kapitałowego do Polski i uczestniczenia w naszej energetyce jądrowej ze swoim wkładem kapitałowym. Jest kilka państw dysponujących technologią jądrową, będziemy z nimi dyskutowali, czy są w stanie spełnić to, do czego gotowość zgłosili Amerykanie – informuje Krzysztof Tchórzewski.

Przypomina przy tym, że budowa elektrowni jądrowej jest bardzo droga, ale energia w niej produkowana jest już tania. Podaje przykład Francji, której energetyka opiera się na elektrowniach jądrowych i która ma jedną z najtańszych energii w Europie.

To, że zapadnie pozytywna decyzja o budowie elektrowni jądrowej, nie oznacza wcale, że budowa szybko ruszy. Dopiero w 2020 r. mają zakończyć się badania lokalizacyjne i środowiskowe.

I dopiero po zakończeniu badań środowiskowych i lokalizacyjnych będzie można wybrać dostawcę technologii. Każda oferta musi przecież uwzględniać lokalizację elektrowni jądrowej, m.in. stabilność gruntu i odległość od zbiornika wodnego z wodą do chłodzenia.

Na czym może polegać współpraca Polski z USA w energetyce jądrowej?

Podpisana 8 listopada 2018 r. Wspólna Deklaracja Departamentu Energii USA i Ministerstwa Energii RP o wzmocnionej współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego sporo miejsca poświęca energetyce jądrowej.

Przewiduje ona ułatwianie współpracy pomiędzy podmiotami przemysłów jądrowych obu krajów w zakresie budowy elektrowni jądrowych i zapewnienie związanej z nią infrastruktury i usług pomocniczych; rozwoju łańcucha dostaw oraz zapewnienia, utrzymania dostaw i usług dla istniejących w danym kraju bloków jądrowych.

Ponadto, deklaracja mówi o wspieraniu współpracy i współdziałania w sferze naukowej i regulacyjnej tak, aby rozwiązania w zakresie energii jądrowej dotyczące przyszłych dostaw energii były bezpieczne, efektywne, ekonomiczne i przyjazne dla środowiska.

Zakłada ona także wspieranie współpracy podmiotów z branży jądrowej z obu krajów w poszukiwaniu możliwości udziału w nowych projektach jądrowych i zapewnienie odpowiedniego wsparcia dla związanej z nimi infrastruktury i usług wspierających, a także zapewnianie utrzymania dostaw i usług dla krajów regionu.

Przewidziano również promowanie najlepszych praktyk w zakresie zamówień publicznych na budowę elektrowni jądrowych raz zapewnienie powiązanych części i usług dla nowych lub istniejących elektrowni jądrowych.

Zaplanowano także badanie możliwości zastosowania warunków finansowania elektrowni jądrowych lub programów.

Światowy gigant w zadyszce

Stany Zjednoczone są największym na świecie producentem energii w elektrowniach jądrowych, odpowiedzialnym za ponad 30 proc. światowej produkcji energii elektrycznej z elektrowni atomowych.

Działa tam 98 reaktorów o łącznej mocy blisko 99,2 tys. MW. Udział energetyki jądrowej w miksie energetycznym Stanów Zjednoczonych wynosi ok. 20 proc. W budowie są obecnie dwa reaktory.

Najważniejszym przedsiębiorstwem amerykańskim zaangażowanym w energetykę jądrową jest obecnie Westinghouse. To firma założona w 1886 r. przez George’a Westinghouse’a, który rywalizował z Thomasem Edisonem i założoną przez niego grupą General Electric.

W 2006 r. Westinghouse Electric zostało przejęte przez japońską grupę Toshiba za 5,4 mld dol. Nie było to najlepsze rozwiązanie dla amerykańskiej grupy, która pod japońskim nadzorem popadła w spore kłopoty. W ich efekcie w marcu 2017 r. Westinghouse zgłosiło wniosek o upadłość, m.in. z powodu wielkiego zadłużenia sięgającego aż 9,4 mld dol.

Toshiba uznała, że nie jest w stanie postawić na nogi swojej amerykańskiej spółki i wystawiła Westinghouse na sprzedaż. Wielu chętnych na kupno nie było, dlatego na kupca Japończycy wybrali ostatecznie kanadyjski fundusz Brookfield Business Partners, który jest notowany na giełdach w Nowym Jorku i Toronto.

Transakcję kupna zamknięto 1 sierpnia 2018 r. Toshiba ze sprzedaży Westinghouse zainkasowała 4,6 mld dol, czyli znacznie mniej niż kwota, za którą amerykańską firmę kupiła. Wyszła więc japońsko-amerykańska wersja polskiego dowcipu o tym, jak stracić na wadze.

Chińskie wsparcieKupno Westinghouse przez Brookfield Business Partners było sporym zaskoczeniem. Fundusz w swoim portfelu posiadał już wcześniej elektrownie wiatrowe, wodne, słoneczne i szczytowo-pompowe, ale nie miał doświadczeń w energetyce jądrowej. To może okazać się jednak atutem. Często bywa tak, że ktoś z zewnątrz dostrzega plusy i minusy, które nie są dostrzegane wewnątrz firmy. Czas pokaże jak będzie w tym przypadku.

Westinghouse szukało poprawy swojej pozycji także na zewnątrz. Źródeł pomocy nie było jednak zbyt wiele, energetyka jądrowa w krajach Europy i Ameryki Północnej nie przeżywa najlepszego okresu, co przekłada się na nie najlepszą kondycję firm technologicznych i energetycznych zaangażowanych w ten obszar. Ostatecznie, tak jak w wielu innych przypadkach, zapadła decyzja, aby skorzystać z pomocy Chin.I tak 6 listopada 2018 r. Wetinghouse podpisało z chińską grupą State Power Investment Corporation (SPIC) porozumienie (memorandum of understanding) dotyczące globalnej współpracy w zakresie energetyki jądrowej.

SPIC to prawdziwy gigant. Firma powstała w maju 2015 r. w wyniku połączenia China Power Investment Corporation i State Nuclear Power Technology Corporation, jest jednym z pięciu największych chińskich producentów energii, o łącznej mocy zainstalowanej ok. 126 GWe, w tym 4,48 GWe energii jądrowej.

Ziemia obiecana

Tak jak wszyscy liczący się dostawcy technologii jądrowych, tak i Westinghouse z nadzieją patrzy na chiński rynek. Obecnie to największy jądrowy plac budowy na świecie: w trakcie budowy w Chinach znajduje się 11 reaktorów, drugie miejsce na podium zajmują Indie z 6 powstającymi reaktorami.

We wrześniu 2007 r. Westinghouse, wraz z inną amerykańską firmą Shaw Group, otrzymało zezwolenie na budowę czterech bloków jądrowych w Chinach z reaktorami AP 1000: dwóch w Sanmen w prowincji Zhejiang i dwóch w Haiyang.

Budowa Sanmen 1 rozpoczęła się w kwietniu 2009 r., natomiast pierwszy beton dla Sanmen 2 został nalany w grudniu 2009 r. Budowa Haiyang 1 i 2 rozpoczęła się odpowiednio we wrześniu 2009 r. i czerwcu 2010 r.

11 października 2018 r. rozpoczął operacyjną pracę blok Sanmen 1 z pierwszym na świecie działającym reaktorem AP 1000. Także w październiku rozpoczął pracę blok Sanmen 2.

Blok Haiyang 1 rozpoczął operacyjną pracę 22 października 2018 r., Haiyang 2 ma rozpocząć pracę na początku 2019 r.W Stanach Zjednoczonych budowane są dwa reaktory AP 1000, bloki Vogtle 3 i 4 mają rozpocząć działalność odpowiednio w listopadzie 2021 r. i listopadzie 2022 r.

Co dalej?

Westinghouse stoi więc przed życiowym wyzwaniem zdobycia nowych kontraktów na budowę rektorów. Spółka ma nadzieję, że łatwiej jej będzie pozyskiwać nowe umowy po uruchomieniu reaktorów AP 1000 w Chinach.

José Emeterio Gutiérrez, prezes Westinghouse, mówił w czerwcu 2018 r. w wywiadzie dla Reutersa, że kierowana przez niego firma liczy na sprzedaż reaktorów do Arabii ​​Saudyjskiej i Indii.

Bardzo perspektywicznym rynkiem jądrowym jest zwłaszcza Arabia Saudyjska, planująca budowę aż 16 reaktorów jądrowych, które mają razem kosztować ok. 80 mld dolarów.

Sekretarz energii Rick Perry, który w listopadzie rozmawiał z ministrem Tchórzewskim, wcześniej w 2018 r. rozmawiał z kilkoma saudyjskimi przywódcami, w tym z królem Salmanem i księciem Mohammedem bin Salmanem m.in. na temat energetyki jądrowej.

Dostawca technologii do elektrowni jądrowych w Arabii Saudyjskiej ma być wybrany w 2019 r., ale wiadomo, że Westinghouse ma bardzo duże szanse na wygraną. Pozycję amerykańskiej grupy z pewnością umocnił list prezydenta Donalda Trumpa z 20 listopada 2018 r., w którym zapewnia, że Arabia Saudyjska pozostaje wielkim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.

W liście tym Donald Trump przypomina, że po jego wizycie w 2017 r. Saudyjczycy zdecydowali się wydać i zainwestować 450 miliardów dolarów w Stanach Zjednoczonych.

To stworzy setki tysięcy miejsc pracy, ogromny rozwój gospodarczy i wiele dodatkowych dóbr dla Stanów Zjednoczonych – przekonuje Donald Trump.

Z 450 miliardów dolarów wydanych zostanie 110 miliardów dolarów na zakup sprzętu wojskowego od Boeinga, Lockheeda Martina, Raytheona i wielu innych amerykańskich przedsiębiorstw zbrojeniowych.

Ważnym, perspektywicznym rynkiem są także Indie. W kwietniu sekretarz Rick Perry poparł Westinghouse w staraniach o uruchomienie projektu budowy sześciu reaktorów AP 1000 w Indiach. Projekt ten rozpoczęto jeszcze 10 lat temu, początkowo miała w nim uczestniczyć także Toshiba, teraz po rozejściu się dróg z Westinghouse, realizacja tego przedsięwzięcia nie jest pewna. Z partnerami indyjskimi bezpośrednio rozmawia także oczywiście Westinghouse.

Westinghouse oczywiście przygląda się także innym rynkom, jak np. Turcja. Polskim kontraktem, który byłby zapewne mniejszy niż saudyjski czy indyjski, amerykańska grupa z pewnością także by nie pogardziła.

Warto podkreślić, że reaktory jądrowe, choć widowiskowe i ważne, to tylko mniejsza część działalności Westinghouse. Ok. 85 proc. przychodów grupy pochodzi z dostaw paliwa i usług energetycznych, a tylko około 15 proc. z budowy nowych reaktorów.

Amerykańska spółka dostarcza paliwo jądrowe m.in. na Ukrainę, gdzie jest używane w elektrowniach jądrowych jeszcze radzieckiej konstrukcji.

Za, a nawet przeciw

Dyskusja wokół elektrowni jądrowej w Polsce od lat przypomina nieco bajki dla grzecznych dzieci: są wielkie wizje, ogromne perspektywy, przedziwne budowle, od biedy znalazła by się nawet jakaś księżniczka czy księciunio. Tylko konkretnych decyzji brakuje. Niby rząd PO-PSL chciał budować elektrownie jądrowe, ale robił wiele, aby decyzji konkretnej nie podjąć. PiS przejął tę taktykę.

Minister Krzysztof Tchórzewski od dawna mówi o potrzebie energetyki jądrowej w Polsce, ale nie umie przekonać do tego całego rządu. W listopadzie 2018 r. mówił, że do 2040 roku w Polsce powinny funkcjonować elektrownie jądrowe o mocy nawet 10 GW.

Podkreślał, że ostateczny koszt zależy od wielu czynników, w tym m.in. liczby i mocy bloków jądrowych. Można przyjąć, że dla elektrowni o mocy 3000 MW będzie to ok. 45 mld zł, natomiast przy 4500 MW ok. 67 mld zł plus koszty finansowe, które będą mocno zależne od źródła kapitału.

Rząd PiS bardzo mocno zacieśnił relacje polityczne i gospodarcze ze Stanami Zjednoczonymi, więc oferta Westinghouse ma teraz większe szanse na sukces w Polsce niż w przeszłości. Ale chyba to nie oznacza, że jest już pewniakiem. Podczas jednej z edycji Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, padła jasna deklaracja: wybór technologii jądrowej to w połowie decyzja polityczna a w połowie decyzja ekonomiczna. Więc cena też się liczy.

źródło: wnp.pl

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: