Nie tylko popieram ten kierunek, ale ostro walczę o to, żeby energetyka nuklearna znalazła miejsce w polskim miksie energetycznym – deklaruje Krzysztof Tchórzewski, minister energii. Według niego do 2040 roku w Polsce powinny funkcjonować elektrownie jądrowe o mocy nawet 10 GW.
- Krzysztof Tchórzewski podkreśla, że do 2040 roku w Polsce powinny działać elektrownie jądrowe o mocy nawet 10 GW.
- W ocenie szefowej World Nuclear Association tempo budowy reaktorów atomowych powinno się potroić, by do 2050 roku udało się zrealizować cele klimatyczne.
- Do tego czasu na świecie powinno powstać nawet 1000 GW nowych mocy wytwórczych z energetyki jądrowej.
– Jesteśmy po dużej debacie publicznej na ten temat, Ministerstwo Energii wewnętrznie podjęło już decyzję, że będziemy szli w kierunku energetyki jądrowej w naszym miksie energetycznym – powiedział minister Tchórzewski w trakcie konferencji World Nuclear Spotlight Poland, która odbywa się w Warszawie.
Według niego tylko w latach 2016-2017 zapotrzebowanie na energię w Polsce wzrosło o 5 proc., a prognozy do roku 2030 przewidują, że zużycie energii w naszym kraju wzrośnie o kolejne 20-25 proc.
– W kontekście polityki klimatycznej UE niezbędne są nowe źródła bezemisyjne, a wiadomo, że źródła odnawialne potrzebują wsparcia energetyki konwencjonalnej, dopóki nie będą mogły być w 100 proc. zastępowane z magazynów energii. Energia z wiatru produkowana jest przez 20-22 godziny na każde 100, a nawet na morzu przez nie więcej niż 50 na 100, na dodatek jej rozwój na wielką skalę w Polsce jest niemożliwy ze względów społecznych – przekonywał minister.
Dlatego, w jego ocenie, to właśnie energetyka jądrowa gwarantuje nam osiągnięcie celu emisyjnego w satysfakcjonującym czasie. – Jesteśmy otoczeni przez energetykę atomową, w promieniu 300 km od polskich granic działają 23 reaktory jądrowe – wskazywał szef resortu energii.
Przyznał, że energetyka atomowa jest droga, ale biorąc pod uwagę koszty praw do emisji, koszt paliwa i najdłuższy czas eksploatacji bloków, w ostatecznym rozrachunku i tak jest najtańsza.
– Mamy obecnie do czynienia z najwyższą dynamiką budowy bloków jądrowych od 25 lat, budowane są 54 reaktory w 18 krajach, z czego 11 w Chinach, 7 w Indiach i 6 w Rosji – powiedziała Agneta Rising, dyrektor generalna World Nuclear Association. Tylko w 2018 roku oddano już do użytku ok. 10 GW nowych mocy z bloków jądrowych.
– Wbrew obiegowej opinii, przy normalnej eksploatacji bloki jądrowe emitują mniej cząstek radioaktywnych niż elektrownie węglowe, a mniej więcej tyle samo co elektrownie wiatrowe – zwróciła uwagę szefowa WNA.
Według niej w ostatnich latach tempo budowy elektrowni jądrowych na świecie podwoiło się z ok. 5 GW rocznie do 10 GW rocznie, ale w latach 2026-2050 powinno jeszcze ulec potrojeniu, do ok. 30 GW rocznie, żeby zrealizować zakładane cele klimatyczne. – Do 2050 roku potrzeba ok. 1000 GW nowych bloków jądrowych. Jest to jak najbardziej do zrealizowania, wystarczy wrócić do tempa budowy z lat 80-tych XX wieku – wskazała.
Agneta Rising odniosła się też do przykładu Niemiec, które jako jedyny kraj na świecie podjęły decyzję o odejściu od energetyki jądrowej. – Niemcy planują wydać na energetykę ok. 500 mld euro, a efektem będzie tylko nieznaczne zmniejszenie obecnego poziomu emisji. Gdyby te same środki zainwestowali w energetykę jądrową, całkowicie wyeliminowałyby emisje z produkcji energii – powiedziała.
Yves Desbazeille, dyrektor generalny ForAtom, stowarzyszenia europejskiego przemysłu jądrowego, podkreślił, że w Unii Europejskiej działa obecnie 126 reaktorów jądrowych, w tym aż 58 we Francji, a 15 w Wielkiej Brytanii, która już wkrótce przestanie być członkiem Wspólnoty. – To sprawia, że delikatna równowaga między krajami wspierającymi w Unii energetykę jądrową i tymi, które są jej przeciwne, może zostać zachwiana. Stąd tak istotna jest tu rola Polski, która może przechylić szalę na rzecz zwolenników – stwierdził.
Jak podkreślił, Unia wydaje ok. 1 mld euro dziennie na import surowców energetycznych, co stoi w kontraście z kwotą 2 mld euro rocznie na import uranu niezbędnego do zasilania elektrowni jądrowych. Na dodatek Wspólnota dysponuje około trzyletnimi zapasami tego surowca, co gwarantuje jej bezpieczeństwo.
– Warto też pamiętać, że każdy megawat energii wytworzonej z atomu generuje około 0,5 miejsca pracy, w porównaniu do 0,19 miejsca pracy w przypadku energetyki węglowej i zaledwie 0,05 miejsca pracy w przypadku energetyki wiatrowej – dodał.
Według niego Polska powinna iść w kierunku energetyki jądrowej, bo gwarantowałoby jej to bezpieczeństwo dostaw pewnej i efektywnej kosztowo energii, wsparło wzrost gospodarczy oraz transfer wiedzy i technologii, a także pomogło w realizacji unijnych celów klimatycznych.
źródło: wnp.pl